Ładowanie treści... Ładowanie zależy od szybkości twojego łącza!

Dlaczego kosmetyki z Ameryki mogą być mniej bezpieczne

kosmetyki z Ameryki

Kosmetyki z Ameryki stały się w ostatnim czasie niezwykle popularne, i to nie tylko w Polsce. Warto jednak przed ich zakupem wiedzieć o pewnych zagrożeniach, które mogą płynąć z ich stosowania. Dlaczego kosmetyczne produkty z USA mogą być niebezpieczne, chociaż należy uczciwie zaznaczyć, że nie dotyczy to wszystkich marek?

Mieszkańcy Ameryki coraz częściej zwracają się w stronę Europy i to właśnie z niej biorą przykład w wielu dziedzinach życia. Dotyczy to jedzenia, codziennych obyczajów, jak również stosowania codziennych produktów kosmetycznych. Może dlatego, że Europejki wiedzą znacznie lepiej jak starzeć się z wdziękiem, pomimo iż botox jest niemal równie często stosowany na starym kontynencie co w USA.

Pojawiają się również głosy wielu dermatologów i kosmetologów, że sekret zdrowego, europejskiego życia polega również na tym, że Unia Europejska dużo bardziej obostrzyła możliwość wykorzystywania wielu chemikaliów w produktach codziennego użytku. Natomiast kosmetyki z Ameryki zawierają często znaczną ilość niebezpiecznych substancji syntetycznych, które mogą negatywnie wpływać na zdrowie i urodę.

Jednym z przykładów potencjalnie szkodliwych kosmetyków z Ameryki jest znanej wśród nastolatek marki wodoodporny tusz, który zawiera destylaty ropy naftowej, będących typowymi substancjami chemicznymi, które w Unii Europejskiej wpisane są na listę związków zakazanych. Co ciekawe, w USA chętnie stosują ją również koncerny o rodowodzie europejskim, szczycące się w mediach niezwykle dobrą opinią i kojarzone często z produktami prozdrowotnymi.

Inne standardy bezpieczeństwa i zakres substancji niedozwolonych

Do tej pory UE zakazała ponad 1100 substancji chemicznych, które wcześniej dość często stosowano w rozmaitych kosmetykach. Z kolei Administracja Żywności i Leków w USA zakazała tylko dziesięciu. Różnice te wskazują na zupełnie odmienne podejście poszczególnych rządów względem bezpieczeństwa swoich obywateli.

Można w tym względzie przedstawiać niezliczoną ilość konkretnych przykładów stosowania przez koncerny międzynarodowe odmiennych typów produktów na poszczególne rynki. Oczywiście trudno jest w artykule wymieniać nazwy konkretnych marek, nie narażając się poważne szykany z ich strony, dlatego często nawet poważne i niezależne media niechętnie zajmują się tym problemem. Jednak wszyscy bardziej zainteresowani konsumenci bez problemów znajdą szersze informacje na ten temat.

Dość często, zamiast działań upiększających, kosmetyki z Ameryki mogą przysporzyć mnóstwo problemów, które w większości będą ujawniać się w przyszłości. Wielu ich przeciwników uważa, że mogą powodować m.in. uszkodzenia narządów, mutacje genetyczne, a także wady wodzone u dzieci, których matki stosowały je podczas ciąży. Zastanawiające jest więc dlaczego amerykański rynek nie jest tak restrykcyjny, jak rynek europejski.

Prawda o charakterystyce rynku amerykańskiego

W 2010 roku, amerykańska FDA zakazała stosowania 10 składników czynnych, dodawanych wcześniej do wielu produktów sprzedawanych w Stanach Zjednoczonych:

  • choloroflurorocarbon
  • chloroform
  • halogenated salicylanilides
  • hexachlorophene
  • mercury
  • ethylene chloride
  • bithionol
  • produkty pochodzące od zwierząt, mogących być nosicielami choroby wściekłych krów
  • trichloroethane
  • zirconium

Dla większości nazwy te brzmią zupełnie obco, jednak do niedawna kryjące się pod nimi chemikalia i inne substancje czynne były niezwykle popularne w wielu lakierach do włosów, codziennych kremach, dezodorantach, a także produktach do makijażu itp.

Do niedawna i dość często kosmetyki z Ameryki zawierały również inne składniki potencjalnie niebezpieczne, takie jak AETT – acetyl ethyl tetramethyl tetralin oraz nitrozoaminy. Obydwa mogą spowodować silne zaburzenia neurotoksyczne, oraz zmiany w obrębie narządów wewnętrznych. Warto wspomnieć, że z tego powodu przemysł zapachowy w większości dobrowolnie zaprzestał ich używania już w 1970 roku.

Wiele faktów wskazuje również, że zawarte w niektórych produktach ftalany intensywnie wnikają do organizmu podczas systematycznego stosowania, a w ciągu kilku lat ich ilość w organach wewnętrznych może osiągnąć bardzo niebezpieczne poziomy.

W czym leży problem

Niestety, amerykańskie prawo nie zapobiega w dostatecznym stopniu importowaniu wielu podejrzanych składników kosmetycznych z innych krajów. Z tego powodu wciąż w wielu amerykańskich produktach można znaleźć niezwykle toksyczną rtęć, stosowaną głównie w preparatach rozjaśniających skórę, wybielaczach, ale także jako substancję konserwującą w szamponach, płynach do kąpieli, dezodorantach itp.

Jak wiadomo rtęć może być z łatwością wchłaniana przez skórę i powoduje silne uszkodzenia w obrębie mózgu, nerek i płuc. Kosmetyki z Ameryki zwierające rtęć są często pierwotnie przemycane z Chin lub Indii, a następnie przed sprzedażą podrabia się ich etykiety. Liczne przypadki zatrucia rtęcią po zastosowaniu nielegalnych produktów kosmetycznych sprawiło, że US Food and Drug Administration (FDA) oficjalnie ostrzega przed ich stosowaniem, ale niestety nie jest w stanie podjąć żadnych skutecznych kroków prawnych.

Jeżeli chodzi o dostępne na rynku amerykańskim produkty kosmetyczne, FDA w przeciwieństwie do dodatków do żywności i narkotyków, nie ma uprawnień do badania chemikaliów w trafiających na do sprzedaży kosmetykach. Producenci sami są odpowiedzialni za swoje produkty, co najwyżej biorąc pod uwagę wytyczne FDA. Te same firmy nie muszą także w żaden sposób składać do FDA dokumentów potwierdzających skład kosmetyków i metod ich produkcji.

Czym różnią się kosmetyki z Ameryki od europejskich

W przeciwieństwie do europejskich, kosmetyki z Ameryki mogą być przez producentów dowolnie nazywane jako oczyszczające, upiększające, nadające atrakcyjności, wybielające, itp. Agresywna reklama oraz niedozwolone w Europie składniki generują często wysoką skuteczność sprzedaży i szybkie efekty działania. Nie bierze się jednak długofalowych efektów odkładania szkodliwych substancji w organizmie.

Dyrektywa Unii Europejskiej określa kosmetyk, jako każdą substancję lub preparat przeznaczony do stosowania zewnętrznego na różnych zewnętrznych częściach ciała ludzkiego, w tym naskórku, owłosieniu, paznokciach, czy wargach, lub też zębach oraz błonie śluzowej jamy ustnej. Ich wyłącznym lub głównym celem działania jest utrzymywanie ich w czystości, perfumowanie, zmiana wyglądu, korygowanie zapachu, ochrona lub utrzymywanie w dobrej kondycji. Dodatkowym wskazaniem dyrektywy jest wyraźne określenie, że wszystkie produkty kosmetyczne nie mogą szkodzić zdrowiu ludzkiemu w normalnych lub racjonalnie przewidywalnych warunkach stosowania.

W krajach Unii Europejskiej, poza ogólnie obowiązującą dyrektywą, każde Państwo posiada dodatkowo własne organy nadzorujące, które zajmują się sprawdzaniem składu INCI poszczególnych produktów kosmetycznych. Z kolei w USA w obecnym stanie prawnym można powiedzieć, że panuje tam prawdziwa “wolna Amerykanka”.

Kontrola amerykańskiego rynku kosmetycznego

Wiele osób zastanawia się czy ktoś w ogóle sprawdza, jaką jakość mają produkty, które trafiają na amerykański rynek? Oficjalnie twierdzi się, że rolę tę spełnia Cosmetic Ingredient Review (CIR), organizacja, która dokonuje precyzyjnego przeglądu i oceny bezpieczeństwa stosowanych w kosmetykach składników. Ma ona tego dokonywać w otwarty, bezstronny i profesjonalny sposób, a także publikować swoje wyniki w literaturze fachowej i naukowej.

Przeciwnicy takiego rozwiązania wskazują jednak, że CIR jest finansowany przez grupę kilkuset firm kosmetycznych, a tym samym nie mogą być w pełni obiektywne. Twierdzi się również, że silne organizacje lobbystyczne wpływają również na blokowanie nowych rozwiązań prawnych, takich jak ustawa Safe Cosmetics z 2005 roku, która miała wymagać od wszystkich producentów, aby zaznaczali obecność niebezpiecznych składników w kosmetykach, w widocznych miejscach na opakowaniach.

Niezależne oceny kosmetyków z Ameryki

Niezależne organizacje i przedsięwzięcia pozarządowe, takie jak Campaign for Safe Cosmetics, publikują często zupełnie sprzeczne z ustaleniami CIR oceny poszczególnych produktów. W jednym z badań stwierdzono, że:

  • Jeden z trzydziestu kosmetyków z Ameryki nie spełnia standardów branżowych lub kryteriów bezpieczeństwa.
  • Prawie czterysta tysięcy produktów kosmetycznych sprzedawanych w Stanach Zjednoczonych zawiera substancje chemiczne zakazane w Japonii, Kanadzie oraz UE.
  • 98% wszystkich amerykańskich produktów kosmetycznych zawierało jeden lub więcej składników nietestowanych pod względem bezpieczeństwa.

Warto również zauważyć, że nawet z łatwo dostępnych raportów CIR wynika, iż kosmetyki z Ameryki w dużej ilości nie stosują się do zasad bezpieczeństwa. Ponieważ ta organizacja branżowa posiada jedynie prawo do doradztwa i informowania, a nie regulacji prawa, jej opinie praktycznie nie mają żadnej mocy. Z tego powodu wciąż wiele potencjalnie niebezpiecznych kosmetyków jest wciąż sprzedawana w sklepach w całej Ameryce.

Interesującym jest również fakt, że amerykańskie firmy często tworzą bezpieczniejsze wersje produktów na rynek europejski, a wersje niebezpieczne sprzedają na rynku rodzimym. Wynika z tego, że wielu producentów zna niebezpieczeństwo, wynikające ze stosowanych przez siebie chemikaliów, jednak uważa, że postępuje zgodnie z obowiązującym prawem.

Może warto się zastanowić?

Wiele osób decyduje się na kosmetyki z Ameryki ze względu na ich wysoką efektywność działania, nie zastanawiając się zupełnie nad ich bezpieczeństwem. Warto się jednak zastanowić dlaczego nie są one często oficjalnie dostępne na rynku europejskim, na którym można byłoby doskonale zarabiać. Odpowiedź jest jednak bardzo prosta i leży w kwestiach podejścia do bezpieczeństwa. Dlatego być może nie warto ślepo iść za modą i decydować się na popularne kosmetyki z Ameryki.

Większość specjalistów wskazuje, że ludzie ceniący sobie własne zdrowie i zdrowie swoich najbliższych częściej powinni decydować się na stosowanie kosmetyków ekologicznych, dostępnych w rodzimych sklepach i drogeriach. Dzięki takim decyzjom zakupowym na pewno dłużej pozostaniemy zdrowsi. Czy warto zatem ryzykować?

Zostaw komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.